Geoblog.pl    Pirx    Podróże    Indonezja 2013-2014    Słońca zachody w Labuan Bajo
Zwiń mapę
2013
14
gru

Słońca zachody w Labuan Bajo

 
Indonezja
Indonezja, Labuan Bajo
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 14072 km
 
O wczesnym poranku wsiadamy w zamówioną taksówkę i prujemy wprost na lotnisko w Denpasar. Na miejs­cu odda­je­my bagaże i zalegamy w lotniskowym barze na dojściu do naszej bramki, uważnie lustrując wszystkich zmie­rza­ją­cych do niej obcokrajowców. Tuż przed planowanym odlotem pojawiają się wreszcie nasze wycieczkowe zgu­by, nieco mętnie tłumacząc, dlaczego nie dotarły dzień wcześniej na meeting w Sanur. Znaczy – zapiły i zabarłożyły! ;) W komplecie oczekujemy na spóźniony wylot linią Merpati Nussantara do Labuan Bajo na wyspie Flores i wreszcie, z trzy­go­dzin­nym poś­lizgiem, wzbijamy się w zach­mu­rzone niebo, by przeskoczyć nad Lombokiem oraz Sumbawą i dotk­nąć prawdziwie dzikiej In­donezji. Pod­cho­dząc do lądowania samolot przebija się przez warstwę bu­rzo­wych chmur, ukazując gó­rzystą, zieloną wyspę. Lot­nisko w Bajo ma jeden pas, maszyna kołuje wprost pod skromny par­te­rowy budyneczek. Bagaże z luku jadą za nami na wóz­ku, popychanym przez dwóch wioskowych osiłków. Taśmę do od­bioru bagaży zastępuje dziura w ścianie i ła­wecz­ka, na którą z pietyzmem wykładają przywiezione walizki. Pół wio­chy wisi na lotniskowym pło­cie, oglądając przyloty i odloty samolotów.

Dajemy się porwać lokalnym taksówkarzom, ustalając z góry cenę za transport do kilku proponowanych przez nich ho­teli. Mamy wybrać najtańszy i najlepszy. Pierwsza lokalizacja jest wyraźnie naciągana – pięknie położone bun­ga­lo­wy za miastem, piaszczysta plaża, palmy, za to standard noclegów woła o pomstę do nieba, a gospodarz – „szwa­gier” sztywno trzyma ce­nę. Gdybyśmy przyjęli ofertę, nasi przedsiębiorczy taksówkarze z całą pewnością za­pew­niliby nam cało­do­bo­wy transfer do i z miasta, oczy­wiś­cie za od­po­wiednio „atrakcyjną” opłatą. W ten sposób wszys­cy lo­kal­si byliby szczęśliwi, tyle że naszym kosztem! Nie dajemy się naciąć i szu­ka­my dalej. Po trze­cim po­dejś­ciu „do szwag­ra” wreszcie odpusz­czają i wiozą nas tam, gdzie jest dobrze i tanio. Lo­gu­je­my się w skrom­nych, ale czystych bun­galowach nieopodal cen­trum, po czym ruszamy na obchód „metropolii”. W zasadzie nie ma tu cze­go zwie­dzać, więc osia­da­my na dłużej w knajpce z malowniczym widokiem na port i zatokę. Wo­kół piętrzą się po­roś­nię­te zie­lenią górzyste wy­sepki, a nad nimi majestatycznie zachodzi równikowe słońce, mie­niąc się odcieniami złota, pur­pury, fio­letu... Czad! :)

Labuan Bajo to wrota do Parku Narodowego Komodo, a raczej powiązana drutem i patykami furteczka, przed którą nawet diabeł powiedziałby: „Gdzie ja k... jestem?” ;). Samo miasto stanowi podręcznikową egzemplifikację azja­tyc­kiej prowincji. Nie jest to uczesany świat z ko­lo­ro­wych fol­derów, lecz praw­dziwa indonezyjska dziura: z kurzem w oczach, stertami śmieci, gruzu, kałużami ulicz­ne­go błotka, hałasem pierdzących skuterków i nie­okiełz­na­nym pul­sem życia, dawno już zapomnianym w zgnuś­niałej Europie. Albo pokochasz ten egzotyczny bajzel, albo szczerze i na wieki go znie­na­widzisz – innej opcji po prostu nie ma! Swoją drogą można się w tym wszystkim nieźle po­gubić. Ma­ją w garś­ci wa­rany – unikat na skalę światową, więc kasa z turystyki i międzynarodowych dotacji sama pcha się im w ręce. Iii??? Chy­ba (a może raczej – jak zwykle) nie bardzo umieją to wykorzystać! :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (2)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 3.5% świata (7 państw)
Zasoby: 43 wpisy43 4 komentarze4 31 zdjęć31 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
04.12.2013 - 08.01.2014
 
 
24.11.2010 - 21.11.2013