Geoblog.pl    Pirx    Podróże    Indonezja 2013-2014    Wioski Ngada i off-road do Riungu
Zwiń mapę
2013
18
gru

Wioski Ngada i off-road do Riungu

 
Indonezja
Indonezja, Riung
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 14234 km
 
Rano wita nas piękna, słoneczna pogoda. Po śniadaniu zostawiamy w recepcji stertę zatęchłego, lekko sfermen­to­wa­nego prania, upewniwszy się, że wrócimy tu za dwa dni po odwiedzeniu Riungu. Indagowany na tę okoliczność przy pomocy recepcjonisty Józek zgadza się wracać z Riungu przez Bajawę, więc wszystko gra! Opuszczamy hostel, biorąc na celownik jedną z położonych nieopodal w dżungli wiosek plemienia Ngada. Po drodze mijamy rozproszone w górach osady, maszerujące poboczem dzieciaczki w szkolnych mundurkach machają do nas radośnie, wykrzykując na powitanie gromkie „Helooo”. Po dwóch godzinach docieramy do wioski, która wygląda tak, jakby żywcem przenie­sio­no ją z paleolitu. Zbudowane z bambusa i trzciny chaty z charakterystycznymi spiczastymi dachami okalają owalny plac, na którym kamienne, rytualne kręgi przeplatają się z grobami przodków i schronami dla bóstw, znajdujących się na stałym zaopatrzeniu żywnościowym jej mieszkańców. Wszędzie spacerują kury i wałęsają się hienowato umasz­czo­ne, wychudzone psy. Starsi członkowie plemienia siedzą na zadaszonych werandach i obserwują przyjezdnych. Ko­biety żując betel tkają wzorzyste tkaniny na prymitywnych krosnach, a umorusane dzieciaki uganiają się za nami, strojąc za­baw­ne miny. Czujemy się tu jak przybysze z innej galaktyki. Jedyne, co łączy nasze cywilizacje, to... opłata za wjazd do wioski, potwierdzające naszą wizytę wpisy do brudnego, pogniecionego brulionu i piła mechaniczna, za pomocą któ­rej tubylcy tną bambusowe tyki przed jedną z chat. Członkowie ludu Ngada tworzą społeczność matriarchalną, w której kobiety pełnią funkcje przywódcze i mają prawo posiadania ziemi. Hmm... ;)

Dalszą podróż w kierunku Riungu zapamiętam na długo. Wiedzie do niego wysokogórska, powiatowo – osiedlowa drożyna, na której miejscami z ledwością mijają się dwie osobówki, a tymczasem pokonują ją wyładowane po brzegi cię­żarówki, auto­bu­sy i wszelkie drogowe tałatajstwo. Tak zakręconej i trudnej technicznie drogi dawno nie widziałem. Średnia prędkość w tym odlud­nym, górzystym terenie wynosi ok. 30 km/h. Już teraz wiem, skąd w sympatycznym pols­kim powiedzonku wzię­ły się enigmatyczne esy – floresy... Jego autor musiał przed nami pokonywać tę samą tra­sę! :) Droga jest miejs­ca­mi tak zakręcona, że Kubica nie dojechałby w jednym kawałku nawet do półmetka!

Docieramy do Riungu przed wieczorem, szybko negocjujemy tani i dość czysty nocleg, po czym ruszamy na podbój wioski. Przed wyjazdem straszono nas strasznym zadupiem, tymczasem nie ma tragedii. Główna droga pokryta as­fal­tem, boczne już nie. Jest spory ryneczek, knajpa, bankomat. Da się przeżyć. Kolację umilają nam wiszące nad gło­wa­mi gekony – niektóre całkiem pokaźnych, półmetrowych rozmiarów.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 3.5% świata (7 państw)
Zasoby: 43 wpisy43 4 komentarze4 31 zdjęć31 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
04.12.2013 - 08.01.2014
 
 
24.11.2010 - 21.11.2013