Geoblog.pl    Pirx    Podróże    Indonezja 2013-2014    Z Riungu na Kelimutu via Ende
Zwiń mapę
2013
20
gru

Z Riungu na Kelimutu via Ende

 
Indonezja
Indonezja, Moni - Kelimutu
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 14325 km
 
Po śniadanku z zestawem obowiązkowym nr 3 (omlecik i sałatka owocowa) pakujemy graty do busa i zanurzamy się we floresowy interior. Podróż mija szybko – za oknem jak w kalejdoskopie przesuwają się porośnięte dżunglą góry, w oddali czasami prześwitują skrawki wybrzeża. Tropikalna zieleń skrywa zabiedzone wioski z bambusa i zardzewiałej blachy falistej, w których czas zatrzymał się przed wiekami. Po czterech godzinach wracamy na Transflores „highway” i wartko zmierzamy w kierunku Ende – prawdziwej cywilizacji w tej części wyspy. Na miejscu kluczymy przez chwilę po centrum w poszukiwaniu względnie higienicznej jadłodajni i spożywamy zasłużony obiad. Pytam w pobliskim oddziale banku o bankomat, a facet do mnie „Sorrry misterrr, at the airport only”. Skoro na lotnisku – myślę sobie po europejsku – to pewnie daleko stąd. Trzeba będzie na parę dni przystopować wydatki, bo kończy się gotówka, a tam, gdzie się wybieramy plastikowe pieniądze wywołują co najwyżej wzruszenie ramion. Później okazuje się, że ten ich „airport” mieś­ci się 200 metrów dalej, a pas startowy przecina drogę do sąsiedniej wioski. Nikomu nie chce się chodzić na­oko­ło, więc wszyscy gromadnie pielgrzymują przez dziury w płocie w poprzek pasa, a lotniskowe security siedzi sobie przed terminalem na służbowym zydelku i leniwie przygląda się wioskowym pielgrzymkom. Pomiędzy nimi od czasu do cza­su startują i lądują samoloty. Nikt się z tego powodu specjalnie nie napina. Ot – lokalny wkład w procedury bez­pie­czeństwa ruchu lotniczego. :)

Skoro już o tym mowa – to warto zwrócić uwagę P.T. Czytelników na kwestię podróży wewnątrz archipelagu. O ile ko­lej występuje wyłącznie na Jawie i Sumatrze, to pozostała część kraju skazana jest na transport drogowy, wspoma­ga­ny gęstą siatką połączeń lotniczych. Pomiędzy głównymi wyspami regularnie kursują promy. W miejscach uczęsz­cza­nych przez turystów popularne są szybkie łodzie motorowe, pokonujące dość znaczne odległości w stosunkowo krót­kim czasie. Niekwestionowanym królem długich dystansów pozostaje jednak samolot. Jakość i cena usług lotniczych jest bardzo zróż­ni­co­wa­na. Flagowa Garuda Indonesia należy do najlepszych linii lotniczych świata i w pełni zasługuje na swoje cztery gwiazdki w rankingu Skytrax. To tyle samo, co np. Lufthansa, czy British Airways, podczas gdy nasz rodzimy nieLOT, czy inne murzyńskie Alitalie mają zaledwie status trzygwiazdkowy. Jak wiemy, jedna jaskółka wiosny nie czyni i to ludowe porzekadło dos­konale pa­suje do rynku usług lotniczych w tym egzotycznym kraju. Poza Garudą funkcjonują dziesiątki innych prze­woź­ników, wśród których prym wiodą Merpati Nussantara (sfatygowane samoloty poklejone taśmą) i Lion (podobnie). Ze względów bezpieczeństwa żadna z tych linii (oczywiście za wyjątkiem Garudy) nie ma prawa lądować na te­ry­torium Unii Europejskiej... My dwukrotnie testowaliśmy Merpati i wciąż żyjemy, więc chy­ba nie jest aż tak źle... :)

Na razie jednak opuszczamy Ende i kierujemy się dalej na wschód, ku miejscowości Moni, leżącej u podnóży wulkanu Ke­limutu. Trakt przeciska się nad malowniczymi przepaściami, nad naszymi głowami zwieszają się zbocza gór. Zaczyna paskudnie padać. Drogą płyną szarobrązowe potoki brudnej wody, ze skarp osuwają się kamienie i lawiny błota. Co chwilę stajemy w tworzących się korkach, deszcz nie daje za wygraną, zbocza gór nasiąkają wodą, pojawiają się coraz większe osuwiska... Robi się niebezpiecznie. Czas stąd zmykać! Nasz Józek doskonale wyczuwa ryzyko. Zawzięcie kluczy pomiędzy tarasującymi drogę pojazdami, wygrywając na klaksonie całe symfonie ponagleń i os­trzeżeń. Po dłuższej chwili ulga – minęliśmy najbardziej zagrożony odcinek, zjeżdżamy z przełęczy w dolinę. Zza rzed­niejących chmur wygląda słońce, na zboczach wulkanu pojawiają się ryżowe tarasy, wyrwane z objęć dzikiej dżun­gli. Mijamy strumień z małym wodospadem, który służy za łaźnię i pralnię mieszkańcom pobliskiej wioski. Błądząc na pozbawionych oznaczeń skrzyżowaniach docieramy w końcu do Moni, gdzie zalegamy na noc przed porannym atakiem na Kelimutu. Gospodarz w porozumieniu z Józkiem namierza nasze pranie, które powinno dotrzeć na miejsce nocnym autobusem z Ende.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 3.5% świata (7 państw)
Zasoby: 43 wpisy43 4 komentarze4 31 zdjęć31 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
04.12.2013 - 08.01.2014
 
 
24.11.2010 - 21.11.2013